Legia wraca z Norwegii z nadzieją!

Droga z absolutnej klęski do szansy na triumf okazała się zdumiewająco krótka. Legia Warszawa, po pierwszej połowie meczu z Molde FK, w której przegrywała 0:3, zdołała w drugiej połowie odrodzić się niczym feniks z popiołów. Początkowe 45 minut spotkania w Norwegii to był prawdziwy koszmar dla kibiców stołecznej drużyny. Wydawało się, że marzenia o awansie do kolejnej rundy Ligi Konferencji UEFA legły w gruzach.

Gra Legii w pierwszej połowie była daleka od ideału, a błędy w defensywie kosztowały drużynę utratę trzech bramek. Jednak, jak to w piłce nożnej bywa, mecz nie kończy się po pierwszej połowie. Pierwsza połowa meczu w Norwegii była istnym horrorem. Błędy w defensywie, brak skuteczności w ataku i ogólne wrażenie chaosu na boisku sprawiły, że kibice Legii przeżywali trudne chwile. Szczególnie bolesna była bramka Kristiana Eriksena, przy której Jan Ziółkowski zaliczył niefortunną asystę. Mimo talentu, który niewątpliwie posiada, w tej sytuacji zawiódł. Druga odsłona spotkania przyniosła diametralną zmianę obrazu gry. Legioniści wyszli na boisko z zupełnie nowym nastawieniem, determinacją i wiarą w odwrócenie losów meczu.

Kluczowe okazały się trzy minuty, które na zawsze zapiszą się w historii tego dwumeczu. Najpierw, w 64. minucie, Kacper Chodyna wykorzystał precyzyjne dogranie Claude’a Goncalvesa, który do tej pory był niewidoczny na boisku, i zdobył kontaktowego gola. Trzy minuty później, rezerwowy Luquinhas, który pojawił się na murawie dosłownie chwilę wcześniej, wpisał się na listę strzelców, dając kibicom nadzieję na cud.

Te dwa gole sprawiły, że sytuacja Legii, z beznadziejnej, stała się obiecująca. Zamiast kompromitującej porażki, drużyna przywiezie do Warszawy wynik 2:3, co daje realne szanse na awans w rewanżowym spotkaniu. Atmosfera przed rewanżem na stadionie Legii jest elektryzująca. Kibice wierzą, że ich drużyna jest w stanie odrobić straty i awansować do kolejnej rundy.

Trzeci gol dla Molde, zdobyty przez Fredrika Gulbrandsena po asyście Emila Breivika, był jak gwóźdź do trumny. Legia w ofensywie była praktycznie nieistniejąca. Pierwszy celny strzał oddał dopiero Kacper Chodyna po pół godzinie gry, ale Jacob Karlstrom, bramkarz Molde, był w świetnej formie.

Na szczęście, Legia obudziła się w odpowiednim momencie. Dwa gole strzelone w trzy minuty wybiły Molde z rytmu i dały Legii nadzieję na awans. Mimo porażki, Legia pokazała charakter i wolę walki. Rewanż w Warszawie zapowiada się niezwykle emocjonująco.

Fot. PAP