Wywiad z Jakubem Kowaleczko, członkiem zarządu i wiceprezesem PGNiG Termika SA
Tegoroczny sezon grzewczy powoli ma się ku końcowi. Jak kończy go PGNiG Termika?
Z pewną ulgą. Nie jest przecież żadną tajemnicą, że dla całej energetyki ten sezon grzewczy był szczególnie ciężki. Inwazja Rosji na Ukrainę i gigantyczny kryzys energetyczny, który został wywołany działaniami Kremla spowodował całkowite rozchwianie rynku. Nie tylko w ciepłownictwie. Na szczęście możemy już chyba powiedzieć, że udało nam się wyjść z tak trudnego okresu całkowicie obronną ręką. Mimo tak ekstremalnie trudnych warunków zewnętrznych, z jakimi mieliśmy do czynienia w ostatnich miesiącach bezpieczeństwo energetyczne mieszkańców stolicy nie było zagrożone nawet przez ułamek sekundy.
Co było najtrudniejsze?
PGNiG Termika jest przedsiębiorstwem o szczególnym znaczeniu dla bezpieczeństwa. W stolicy z produkowanego przez nas ciepła korzysta przecież ponad 80 proc. mieszkańców. To około półtora miliona ludzi. Siłą rzeczy ich bezpieczeństwo i stabilność systemu były, są i będą dla nas kluczowe. Do tego sezonu przygotowywaliśmy się szczególnie skrupulatnie. Tym bardziej, że doskonale było przecież wiadomo, że dla całej branży będzie to niezwykle trudny okres. Dzięki procedurom i właściwemu przygotowaniu udało się uniknąć problemów. Mało tego, w Warszawie włączyliśmy się też w rządowy program dystrybucji węgla dla mieszkańców. Jesteśmy firmą, dla której społeczna odpowiedzialność jest bardzo ważna więc mam pewną satysfakcję, że dołożyliśmy też swoją cegiełkę do powodzenia tego przedsięwzięcia. Jeszcze kilka miesięcy temu niemal zewsząd słyszeliśmy przecież, że w Polsce zabraknie węgla, gazu a ludzie będą się ogrzewać chrustem. Nic takiego nie nastąpiło. A jest to efekt ciężkiej pracy i wysiłków wielu osób, a także odpowiedzialnej polityki firm takich jak na przykład PGNiG Termika.
Czy myślicie już o kolejnym sezonie?
Oczywiście. Firmy takie jak nasza planują swoje działania z dużym wyprzedzeniem. Obowiązują w tym zakresie również ściśle określone reguły. Nie ma tu miejsca na partyzantkę czy działanie z przypadku. I mieszkańcy Warszawy, i wszyscy nasi klienci mogą się czuć w pełni bezpieczni.
Wiele się ostatnio mówi o fatalnych skutkach propozycji związanych z zaostrzeniem przez UE norm dotyczących emisji metanu. Czy ma to na was jakiś wpływ?
Oczywiście. I to, wbrew pozorom, bezpośredni. Co prawda PGNiG Termika nie zajmuje się oczywiście wydobyciem węgla, ale przecież korzystamy z tego paliwa przy produkcji ciepła. Siłą rzeczy ta sprawa również nas dotyka. Dlatego też obserwujemy ją i analizujemy bardzo uważnie. Jest to pomysł, który potencjalnie może być dla nas bardzo groźny. Gdyby przepisy miały wejść w formie proponowanej przez UE, byłoby to bardzo niekorzystne dla strony polskiej. Zapisy w proponowanym kształcie mogą doprowadzić do poważnego kryzysu społeczno-ekonomicznego w branży górniczej, bo mogłyby spowodować konieczność przedwczesnego zamykania większości działających w Polsce kopalń węgla kamiennego. W oczywisty sposób będzie to oddziaływać również na nas.
W jaki sposób?
Przed chwilą rozmawialiśmy, że mimo bardzo napiętej sytuacji z tego sezonu grzewczego udaje nam się wyjść obronną ręką. Trzeba mieć jednak świadomość, że gdyby z powodu zaostrzenia przez UE norm emisji metanu w Polsce miało dochodzić do zamykania kopalń nie zmieni to sytuacji, że polska gospodarka, energetyka czy ciepłownictwo jeszcze przez wiele lat będzie potrzebować węgla. Zostaniemy więc zmuszeni do importu tego paliwa. Pomijam fakt, że wcale nie spowoduje to zmniejszenia emisji, bo węgiel ten będzie pochodzić z krajów takich jak RPA, Kolumbia czy Kazachstan, gdzie obowiązują mniej restrykcyjne normy a więc sumarycznie dla środowiska będzie to rozwiązanie dużo gorsze. Są jednak oczywiste względy ekonomiczne i gospodarcze. Otóż surowiec z importu jest droższy, a więc trzeba się liczyć z ryzykiem wzrostu kosztów. Ostatni sezon i problemy z wypełnieniem luki po węglu z Rosji pokazał to chyba najdobitniej. Z naszego punktu widzenia jest jeszcze jeden aspekt, na który warto zwrócić uwagę. Otóż przepisy te są zwyczajnie niemądre. Metan jest przecież gazem, który może być przydatny przedsiębiorstwom takim jak nasze. Doskonale nadaje się do produkcji ciepła. Problem w tym, że aktualnie na świecie nie istnieją dostępne rozwiązania, które pozwoliłyby na gospodarcze wykorzystanie metanu o parametrach takich jak to ma miejsce w Polsce. Chodzi o stężenie gazu. Propozycja nie zawiera zaś postanowień wspierających poszukiwania innowacyjnych rozwiązań technologicznych czy wsparcia inwestycyjnego dla podmiotów, które będą musiały się dostosować. Zresztą przewidziane terminy i tak są zbyt krótkie na wdrożenie technologii, która nie została jeszcze opatentowana i dopuszczona do bezpiecznego użytku. W praktyce propozycja komisji sprowadza się więc do zamykania kopalń albo płacenia kar, czyli w efekcie ich zamykania. Pomijając względy społeczne prowadzi to do zmuszania nas do importu paliwa, które jak ustaliliśmy będzie nam jeszcze długo niezbędne do zapewnienia bezpieczeństwa naszych odbiorców. I tak wracamy do wyższych kosztów. Widzimy także, że pojawiają się projekty przepisów UE, które zaostrzają normy środowiskowe, wskazując na wykluczenie jednostek wytwórczych wykorzystujących paliwo węglowe.
Co możemy w tej sytuacji zrobić?
O ile wiem list, który dotyczy tej kwestii wystosował do wszystkich polskich europarlamentarzystów wicepremier Jacek Sasin. Apeluje w nim o pomoc i jak najszybsze podjęcie niezbędnych działań ponieważ sprawa ta może się okazać kluczowa dla stabilnego funkcjonowania sektora górnictwa węgla kamiennego w Polsce, a co za tym idzie – bezpieczeństwa energetycznego. Mam nadzieję, że apel ten trafi do posłów i nie dopuszczą oni do wprowadzenia tak niekorzystnych dla nas zmian. Wydarzenia za wschodnią granicą pokazały już chyba wystarczająco mocno jak ważne są własne surowce energetyczne, a nie uzależnianie się od krajów spoza Unii. Choćby dlatego, że tylko własne surowce pozwalają na ograniczanie zagrożeń związanych z wysokimi cenami czy wręcz brakiem surowców energetycznych.